Dokładnie 17 grudnia 2011 roku jeden z najbardziej utalentowanych graczy rocznika `93 zadebiutował w NCAA. Tomek Gielo spotkanie z Hampton rozpoczął na ławce rezerwowych, ale na boisku pojawił się już w 6 minucie meczu i ostatecznie spisywał się na tyle dobrze, że w swoim pierwszy występie w NCAA na parkiecie spędził aż 27 minut, imponując skutecznością i notując 9 oczek. Przeciwko słabej drużynie Montreat było bardzo podobnie i choć Polak rozegrał tylko 19 minut ponownie uzbierał 9 punktów oraz miał 2 zbiorki i przechwyt. Zespół Flames oba te spotkania wygrał notując pierwszą w tym sezonie serię trzech kolejnych zwycięstw.
(Urywki z tych spotkań z akcjami Tomka można zobaczyć na stronie Liberty klikając tu, lub tu)
Niestety w kolejnym meczu 28 grudniach, choć Tomek na boisku przebywał 17 minut już tak dobrze nie wypadł zdobywając tylko 2 punkty i 3 zbiórki, a jego zespół przegrał z silną drużyną Richmond 61:77. Prawdopodobnie po tym meczu Gielo stracił zaufanie w oczach trenera, bo przeciwko Charleston Southern i Presbyterian grał tylko po 7 minut, w drugim spotkaniu wyróżniając się 3 zbiórkami i jednym blokiem. Flames natomiast zaliczyli dwie kolejne porażki, rozpoczynając rozgrywki wewnątrz konferencji Big South od bilansu 0-4.
Ogólnie w sezonie Liberty spisuje się bardzo słabo wygrywając tylko 5 ( z czego trzy przeciwko rywalom z innych Dywizji) na 16 spotkań. Warto jednak zaznaczyć, że od początku zmagają się z kontuzjami i już przed sezonem stracili najlepszego powracającego gracza Johna Browna. Poza tym 11 meczów opuścił Tomek Gielo, a po 3 David Minaya, Joel Vander Pol i Stephen Baird. W takich warunkach trenerowi Layerowi pracować na pewno nie jest łatwo, tym bardziej, że większość tych graczy w drużynie pełni funkcje skrzydłowych, grających bliżej kosza. Z tego powodu w pierwszej piątce Flames wychodzi aż czterech obrońców i przez większość czasu grają z tylko jednym prawdziwym wysokim.
Liderem drużyny został więc rozgrywający Jesse Sanders, który notuje imponujące statystyki. 12.9pkt, 8.2zb i 8.2as na mecz, to liczby którymi w ostatnich kilkunastu latach nie mógł pochwalić się żaden zawodnik i nie ważne w jak słabej grał drużynie czy konferencji. Najbliżej podobnych osiągnięć był Penny Hardaway, który w sezonie 1992-93 w Memphis notował średnio 22.8pkt, 8.5zb i 6.4as, ale tegoroczne statystyki Scotta Machado (śr. 13.3pkt, 4.7zb, 10.1as) z Iona wcale gorzej nie wyglądają. Wracając jednak do Flames wyróżnić należy także pozostałych graczy pierwszej piątki (David Minaya, Tavares Speaks, John Caleb Sanders, Antwan Burrus), bo każdy z nich zdobywa przeciętnie powyżej 10 oczek. Problemem jest za to słabsza ławka, gdzie nie licząc 2-3 graczy brakuje wartościowych zmienników.
W takiej sytuacji nam nie pozostaje nic innego, jak trzymać mocno kciuki za naszego reprezentanta i oby dostawał jak najwięcej minut, bo już dziś o 22:30 ważny sprawdzian z North Carolina-Asheville.
Dodaj komentarz