Polub nas na facebooku:    
Draft 2015: W poszukiwaniu okazji!

Ja muszę być niżeeeeeeej! Takim umiarkowanie ambitnym followupem do pewnego rapera nadużywającego alkoholu postanowiłem rozpocząć ten tekst. Wiecie, wpisów o czołowej dyszce draftu powstało już z tysiąc, tuż przed draftem pewnie powstanie jeszcze kilka setek, a ja nie lubię wałkować oklepanych tematów. W poszukiwaniu potencjalnych steali zawitałem w rejony końca pierwszej rundy, a nawet głęboko w drugą.
Alan Williams – F/C, UC Santa Barbara Gauchos

Niektórzy z Was – zwłaszcza Ci, którzy nie śledzą zbyt wnikliwie statystyk – pewnie zapytają: kto? Pytanie jak najbardziej zasadne. Gość gra nieco na uboczu, na dodatek mecze Gauchos (nawiasem mówiąc – uwielbiam to logo) zwykle są w niezbyt przyjaznych porach, a jego nazwisko też nie sprzyja zapamiętaniu. Kim zatem jest Alan Williams?

Alan dawno temu odpowiedział sobie na jedno, zajebiście ważne pytanie: Co chcesz robić w życiu? Zbierać piłkę z tablic! 22-latek z Phoenix tylko w pierwszym sezonie zbierał mniej niż 10 piłek na mecz, ale wówczas grał znacznie mniej minut. Od drugiego roku studiów bez problemu przekracza linię 10 zbiórek, w dwóch ostatnich sezonach notując ich ponad jedenaście, dzięki czemu pewnie usadowił się na tronie najlepiej zbierającego całej NCAA. A to wszystko mając ledwie 203 centymetry wzrostu #ReggieEvans. Nazwisko gracza Kings pada tu nieprzypadkowo, bowiem poczciwy The Collector kręcił w czasach NCAA całkiem podobne staty do Williamsa – 15 punktów (tak, gdzieś w paleozoiku Reggie jeszcze zdobywał punkty), ponad 11 zbiórek. Z zaznaczeniem, że Williams w jednym z sezonów potrafił wykręcić nawet 20 oczek na mecz.

O tym, że Williams zapisze się w kronikach Gauchos chyba nie muszę mówić, prawda? Pójdźmy wyżej. Alan jest jednym z ośmiu koszykarzy w NCAA, którzy od 2009 roku zaliczyli efficiency rate na poziomie powyżej 34. Sześciu z nich to obecni gracze NBA – Kelly Olynyk, Mike Muscala, Anthony Davis, Kennetf Faried, Damian Lillard oraz Demarcus Cousins. Pozostała dówjka to właśnie Williams (2013/2014) i pewny wyboru w drafcie Frank Kaminsky. Przyznacie, że niezłe towarzystwo, prawda?

Pewnie macie jednak wątpliwości, które bardzo często występują w przypadku koszykarzy ze słabszych uczelni – jak te cyferki przełożą się na rzeczywistość na nieco wyższym poziomie. Póki co można powiedzieć tylko tyle, że przeciwko lansowanemu ostatnio jako pick w drafcie 2016 Senegalczykowi Mamadou Ndiaye z UC Irvine, który mierzy 229 centymetrów Williams był w stanie dwukrotnie zebrać po 15 piłek, w tym łącznie aż 14 w ataku. Dodał także 23 i 15 punktów. Alan miał szansę zmierzyć się także z podkoszowymi Kansas, rozgrywając doskonałe spotkanie – 22 punkty przy 50% z gry, 13 zbiórek i 4 bloki.

Zapewne chcielibyście zobaczyć jak gra Williams? No, z tym jest mały problem, bo nawet na youtube jest biednie. Dominują amatorskie filmiki poniżej minuty. Ja wygrzebałem coś dłuższego, choć równie amatorskiego. Łapcie:

Jakie są szanse Alana? Tu zaczynają się problemy. Póki co nie ma zbyt wysokich notowań. Końcówka drugiej rundy byłaby dla niego sporym sukcesem. Pomimo tego jestem przekonany, że jeśli nawet nie przez draft, to przez Ligę Letnią Alan znajdzie się w NBA. Jego ulubionym film to „Skazani na Shawshank”, jednak ja mimo wszystko życzę mu nieco łatwiejszej drogi niż ta Andy’ego Dufrasne.
Delon Wright – G, Utah Utes

Delon Kowalski Wright. Z tych Wrightów, hehe. Koniec kiepskich żartów. Delon jest bratem Dorella Wrighta, którego – nad czym ubolewam – coraz mniej w NBA. Jeszcze dwa lata temu nie słyszał o nim nikt, obecnie jest bardzo śmiało wymieniany jako pewny wybór w drafcie. Sprawdźmy więc co działo się u Delona w ostatnich latach.

Po ukończeniu Leuzinger High School, czyli tego samego high schoolu co jego brat i Russell Westbrook, Delon wybrał się na studia do dwuletniego, kiepskiego koledżu City College of San Francisco. Nie obiło się Wam nigdy o uszy w kontekście koszykarskim? Nie martwcie się, nie powinno. Koszykarze CC of SF, grający pod szyldem Rams, na co dzień występują w CCCAA (California Comunity College Athletic Association). What? Tak, to taka lokalna liga, w gruncie rzeczy niżej niż Division III NCAA albo chociażby NJCAA. No cóż, taki start raczej nie zapowiadał wybitnej kariery.

Nie muszę chyba mówić, że Delon zamiatał tamtą ligą, liderując swojej ekipie nawet w blokach. Po doprowadzeniu Rams do mistrzostwa i skończeniu dwuletniej przygody z uczelnią ze złotego miasta, młodszy brat Dorella miał do wyboru kilka ciekawych ofert z NCAA – guardem interesowały się między innymi Gonzaga, Washington i Utah. Ostatecznie Delon wybrał ofertę Utes, zwłaszcza dlatego, że zapowiadało się na to, że Larry Krystowiak tym razem niczego nie popsuje. 2013/2014 – to sezon, w którym Delon Wright na poważnie zaczyna grać w koszykówkę!

Już w pierwszym sezonie niemal dwumetrowy koszykarz pokazał, że Utes należą do niego. Przewodził ekipie w punktach, asystach, blokach i przechwytach, zabrakło mu ledwie 0.2 zbiórki na mecz, by liderować także w tym elemencie. Wow! Utes wreszcie – po raz pierwszy od kilku lat – skończyli rozgrywki z dodatnim bilansem. Taki sezon sprawił, że Delon został wybrany do „pierwszego zespołu” konferencji Pac-12, nawiasem mówiąc jako pierwszy koszykarz w całej historii programu uczelni Utah. Delon został zauważony także przez organizatorów LeBron James Skills Academy. Przypominam, że mówimy o gościu, który jeszcze niedawno grywał w halach, w których ledwo mieszczą się jakiekolwiek trybuny.

Seniorski sezon miał być przełomowy. Co prawda statystycznie Delon wypadł w nim nieco gorzej, ale nie to jest najważniejsze. Wright od początku swojej przygody z Utes imponował w defensywie, ale miniony sezon był wręcz jego popisem. Dojrzał także jako lider zespołu, podejmuje lepsze decyzje. Przede wszystkim jednak doprowadził Utes do trzeciej rundy turnieju NCAA, czym zapewnił Krystowiakowi kilka lat pewnego dochodu.

Dobra forma zaprocentowała indywidualnymi nagrodami na arenie krajowej. Delon znalazł się w drugim zespole AP All-America. Wygrał także Bob Cousy Award, czyli nagrodę dla najlepszego point guarda NCAA. O nagrodach w konferencji Pac-12 chyba nawet nie muszę wspominać, prawda?

Tyle krótkiego rysu, teraz przejdźmy do tego jak gra Delon. Jedno słowo – OBRONA. Tutaj powinienem wypisać chyba wszystkie opcje zachowań defensywnych, które znam, bo absolwent uniwersytetu Utah jest dobry po prostu we wszystkim. Niewątpliwie pomagają mu przy tym naprawdę dobre jak na PG warunki fizyczne. Delon nigdy nie odpuszcza, zawsze blisko rywala, dzięki czemu wymusza faule ofensywne i często popisuje się efektownymi blokami. Dysponuje też doskonałym instynktem i świetnie się ustawia, co sprawia, że przecina masę podań i zalicza kolejne przechwyty. Ponadto – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że jest rozgrywającym – doskonale zbiera. W tej specjalności plasuje się w czołówce całej Div I w kategorii PG, podobnie zresztą jak w blokach. I w zasadzie mógłbym tak bez końca, bo naprawdę ten gość wkłada tyle serca w defensywę, że można pisać godzinami. PO PROSTU SPRAWDŹCIE

Według mnie, jeśli weźmiemy pod uwagę wszystkich chociaż trochę liczących się w drafcie point guardów, to właśnie Delon jest najlepszym obrońcą. Aczkolwiek trzeba przyznać, że gdyby nie fatalna kontuzja Briante Webera z VCU, zapewne to on mógłby cieszyć się takim tytułem.

No dobra, a jak w ataku? Mobilnie. Tak, to chyba najlepsze słowo. Delon szuka partnerów i znajduje ich jak Too Short hajs, o czym świadczy średnio ponad pięć asyst na mecz. Niektórzy piszą nawet pass-first PG. Chyba trochę przesada, ale faktem jest, że Delon czuje grę i nie ma problemu z dzieleniem się piłką. Sam również potrafi dostać się pod kosz, głównie dzięki temu, że jest ruchliwym graczem. Eurostepy, fejki, zmiany kierunków, przyspieszenia. To właśnie sprawia, że młodszy brat Dorella punktuje. Gracz idealny? Nie! No to zaczynamy…

Wszystko jest w porządku, póki Delon wyłoży piłkę partnerom, bądź też jego wachlarz zagrań ofensywnych sprawi, że ma otwartą drogę na kosz. Gorzej gdy defensywa działa prawidłowo, co skutkuje tym, że po minięciu rywala trzeba zmierzyć się z potężniejszym graczem. Wright ma spory problem z kończeniem akcji gdy mierzy się z silniejszym/wyższym przeciwnikiem, przez co należy mocno wątpić w to, czy kiedykolwiek będzie choćby lekko ponadprzeciętnym scorerem na poziomie NBA. Rzutowo również nie wygląda jakoś rewelacyjnie. Spot up – OK, ale już pull up momentami wypada bardzo słabo, zwłaszcza wtedy gdy rywal zagra dobrze w defensywie i rzut jest kontestowany.

Kolejna sprawa – Delon ma już 23 lata i jest jednym z najstarszych graczy w drafcie. W jego przypadku nie ma co liczyć na jakiś duży upside, potencjalny pracodawca raczej musi przyzwyczajać się do jego wad. Inną sprawą jest fakt, że absolwent uczelni Utah tak na dobrą sprawą dopiero od 2 lat gra w koszykówkę na poważnym poziomie. Z jednej strony budzi podziw to, jaki skok zaliczył przechodząc do teamu Larry’ego Krystowiaka, jak szybko dostosował się do nowych realiów, z drugiej strony czasami mocno widać, że Delon nie jest jeszcze ograny w poważnej koszykówce.

Mimo wszystko wciąż uważam, że Delon byłby dobrym wyborem i może zostać wybrany już pod koniec pierwszej rundy. Bez wątpienia jest jednym z trzech najlepszych seniorów w drafcie – razem z Jerianem Grantem i Frankiem Kaminskym.
Olivier Hanlan – G, Boston College Eagles
null

Pamiętacie te czasy w Polskiej Lidze Koszykówki, w których królowali combo-guardzi, jak na przykład Chudney Gray w AZSie Koszalin? Co prawda Hanlan jest graczem znacznie bardziej ułożonym, ale mimo wszystko uważam, że ma tylko nieco mniejszy wpływa na ekipę niż Gray w czasach gry w Akademikach z Koszalina, a jego ulubioną postacią historyczną z pewnością jest Ludwik XIV. Fakty, liczby? Lecimy!

Hanlan w ubiegłym sezonie zdobywał 30% punktów dla Orłów. To o kilka procent więcej niż chociażby udział w zdobyczy punktowej – nomen omen – też Orłów, tyle że z uczelni Eastern Washington, w wykonaniu najlepszego strzelca całej NCAA Tylera Harveya. W tej osobliwej klasyfikacji najlepszy wynik – o ile nikogo nie pominąłem – ma DJ Newbill z Penn State, którego łupem pada 31% oczek zdobywanych przez ekipę z konferencji Big Ten.

Co można powiedzieć o Kanadyjczyku? Z pewnością to, że chce, lubi i potrafi rzucać (panie Terry Rozier, panu brakuje jednej z tych umiejętności). Taka kombinacja wcale nie jest oczywista. Żyjemy w czasach, w których ogromna część młodych koszykarzy ma wręcz monstrualne ciała, efekty wielogodzinnych treningów na siłowniach, ale z atrybutami czysto koszykarskimi jest u nich znacznie gorzej. Jeśli śledzicie portale okołodraftowe, z całą pewnością nie jeden raz natknęliście się na krótką informację „musi poprawić rzut”. I tak co roku, aż w końcu okazuje się, że data poprawienia rzutu przybiera wartość NIGDY. Olivierowi to nie grozi, jego rzut już teraz jest dobry.

Czy Olivier lubi rzucać? Pewnie, że tak! W ostatnim sezonie oddawał przeciętnie ponad 15 prób w meczu, co naturalnie dało mu miejsce w czołówce klasyfikacji najczęściej rzucających. Warto też dodać, że Hanlan – pomimo tego, że często oddaje trudne rzuty ze znacznych odległości – utrzymuje całkiem solidną skuteczność. Przez trzy lata w Boston College średnio 45% jego prób z gry znajdowało drogę do kosza. Należy też nadmienić, że Hanlan nie jest typem gracza, który jest przyklejony do linii trójek, unikając rzutów z dalszych odległości, co jest przecież ważne w kontekście 3-pt range w NBA. Nigdy nie wiadomo kiedy odpali, zawsze z tą samą, wrodzoną pewnością siebie, często gdzieś z ósmego metra. Co tu dużo mówić, popatrzcie:

Hanlan to nie tylko rzuty. Potrafi zgubić obrońcę przyspieszeniem, dobrze panuje nad piłką, więc regularnie punktuje po podkoszowych penetracjach. W ostatnim czasie coraz lepiej idzie mu także kreowanie gry, co bezpośrednio przekłada się na liczbę notowanych przez niego asyst.

Dobra, przechodzimy do wad. W końcu gdyby Hanlan ich nie miał, z pewnością nie byłoby go w tym tekście, a jego notowania w mockach byłyby znacznie lepsze. Jak nietrudno zgadnąć, główną bolączką potencjalnego nowego pracodawcy Hanlana będzie jego gra w defensywie. Junior z BC jest graczem typowo ofensywnym, któremu wpadki w defensywie uchodziły płazem – w końcu i tak dawał bardzo dużo zespołowi. Tu w sumie rodzi się druga kwestia – o ile w Boston College fakt, że bierze większość gry na siebie był w gruncie rzeczy zaletą, o tyle w NBA nie będą na to patrzyli tak przychylnym okiem, więc wskazane jest to aby przestał miewać momenty, w których jest totalnie samolubnym graczem, który nawet nie myśli o podaniu.

Jakie są szanse Hanlana? Wychodzi na to, że o miejsce w końcówce – a może nawet w środkowej części – drugiej rundy może być dość spokojny. Ważne dla niego będzie to, aby trafił do klubu, w którym dostanie szanse, przede wszystkim pozwolą mu trochę porzucać, bo „przy dobrych wiatrach” może się przerodzić w fajnego, ofensywnego gracza, który będzie szalał w drugich kwartach i wchodził do gry kiedy zawodnicy z pierwszej piątki będą zawodzić.
Pat Connaughton – G/F, Notre Dame Fighting Irish
null

Człowiek renesansu. Wybrany w drafcie MLB przez Orioles, teraz z dużymi szansami na wybór w drafcie NBA. W dzisiejszych czasach – biorąc pod uwagę uwarunkowania obu sportów – rzecz niemal niespotykana (zdaje się, że w ostatnich 20 latach te dwie dyscypliny na poziomie zawodowym potrafił uprawiać tylko ex-Nets Mark Hendrickson).

Kim jest Pat? Przede wszystkim dobrym gościem. Wiecie, taki chłopak, którego na zięcia chciałby każdy rodzic młodej dziewczyny z porządnego domu. Connaughton ukończył bardzo dobry – nie tylko pod względem sportowym – high school St. John’s Prep, na uczelni wybrał raczej niezbyt popularny wśród koszykarzy kierunek z dziedziny nauk ekonomicznych (managment consulting), nigdy nie sprawiał problemów. A jak jest na boisku?

Notre Dame to jedna z fajniejszych historii niedawnego March Madness, a Pat jest jedną z jaśniejszych postaci tej opowieści. To taki gość, który pojawiał się z pomocną dłonią tam gdzie było potrzeba. Koledzy nie trafiają za trzy? Ja trafię! Wysocy (no, w kontekście UND słowo wysocy jest nieco na wyrost; należałoby powiedzieć wprost – Zach Auguste) mają problemy w walkach o zbiórki? Jestem tam! Trzeba zablokować decydujący rzut rywali w ostatnich sekundach? Zablokuję!

Wspomniałem o trójce? O tak, to zdecydowanie potężna broń Pata. Z roku na jest coraz lepiej, aż w końcu w ostatnim sezonie wykręcił 42% skuteczności, i to oddając średnio niemal 6 rzutów na mecz. Niedawno znany wszem i wobec Jonathan Givony na twitterze napisał zresztą tak – Great first half for Notre Dame’s Pat Connaughton. Made three NBA 3-pointers, one from very deep. Beautiful stroke. Also hit a floater. Chyba całkiem niezła rekomendacja, co?

Muszę też zwrócić uwagę, że jak na gościa mierzącego 6’5” Connaughton naprawdę potrafi poszaleć na tablicach. 7.4 zbiórki na mecz to doskonały wynik, który w pełni pokazuje to, że sprytem i boiskowym IQ idzie naprawdę dużo zdziałać w walce z wyższymi rywalami.

Warto dodać, że absolwent UND potrafi także pofrunąć nad koszem, co sprawia, że kibice Irlandczyków jeszcze bardziej go uwielbiają. Zobaczcie jak lata ten niepozorny chłopak!

Jeszcze całkiem niedawno Connaughton nie był nawet brany pod uwagę w kontekście draftu. Z tygodnia na tydzień pokazuje się jednak z coraz lepszej strony, najlepiej wypadł chyba na campie w Utah, dzięki czemu jego notowania rosną. Według mnie zostanie wybrany gdzieś w połowie drugiej rundy. Nie będę ukrywał, że widziałbym go w Jazz. Snyderowi przyda się taki solidny, dobrze ułożony chłopak, który da dużo dobrego w ciężkich chwilach.

Lehu
22.06.2015
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Informujemy, iż administratorem Twoich danych osobowych jest Krzysztof Kosidowski. Kontakt z administratorem: e-mail: kosi@collegehoops.pl
Podanie danych osobowych zawartych w formularzu jest dobrowolne. Jednocześnie przysługują Ci prawa dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania (aktualizacji) lub usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, przenoszenia, a także sprzeciwu wobec przetwarzania Twoich danych osobowych oraz niepodlegania zautomatyzowanemu podejmowaniu decyzji (profilowaniu). Masz także prawo wnieść skargę w związku z przetwarzaniem przez nas Twoich danych osobowych do organu nadzorczego. Twoje dane osobowe będą przetwarzane na podstawie art. 6 ust. 1 lit. B ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27.04.2016 w celu obsługi i realizacji usługi.
CollegeHoops.pl © 2018
strony internetowe Wałbrzych HM sp. z o.o.
www.hm.pl | hosting www.hostedby.pl