Mecz na który wszyscy czekaliśmy głównie za sprawą rywalizacji Przemka Karnowskiego z Jahlilem Okaforem, ale również by przekonać się, czy Gonzagę stać na osiągnięcie historycznego wyniku. I choć mało mieliśmy okazji do obejrzenia tego pierwszego pojedynku, to na pewno na brak emocji, połączonych z szaleńczą młodością narzekać nie mogliśmy.

Spotkanie lepiej rozpoczęli gracze Duke i choć to Jahlil Okafor był w centrum uwagi, to punkty zdobywali głównie obwodowi. Po 10 punkach Tyusa Jonesa i Matta Jonesa przewaga Blue Devils zaczęła niebezpiecznie rosnąć, by wkrótce osiągnąć 10 oczek. W tym fragmencie Zags w grze utrzymywał tylko Kyle Wiltjer, który dla swojej ekipy zdobył 10 punktów z rzędu, ale później uruchomił się także Domantas Sabonis, który zmienił Przemka Karnowskiego łapiącego szybko dwa faule. Litwin zaczął od akcji dwa plus jeden, by później dołożyć 4 następne punkty i przewaga Blue Devils wyraźnie stopniała. Niestety rozochocony swoją postaw Sabonis w kolejnych akcjach popełnił stratę i złapał drugi oraz trzeci faul, co wykorzystali rywale na przerwę schodząc wygrywając 31:26.

Druga odsłona zaczęła się od serii 12-3 w wykonaniu graczy Bulldogs, co nawet pozwoliło wyjść im na drugie prowadzenie w meczu (pierwsze było w pierwszej minucie meczu). Na odpowiedź długo czekać jednak nie musieliśmy, a że Matt Jones rozgrywał akurat jeden z lepszych meczów w karierze, to w niedługim odstępie czasu trafił swoją trzecią i czwartą trójkę, ponownie wyprowadzając Duke na czoło. W międzyczasie Justise Winslow robił cuda po obu stronach boiska, świetnie broniąc i walcząc na tablicach, ale również zdobywając punkty, co w rezultacie doprowadziło do powiększenia przewagi podopiecznych Coacha K. Na niewiele zdał się również powrót do gry Przemka Karnowskiego, który ponownie dobrze spisywał się w ofensywie, między innymi ładnie dzieląc się piłką, bo jego koledzy nagminnie pudłowali rzuty z czystych pozycji. W całym meczu Zags trafili tylko 2 na 10 prób z dystansu i pod tym względem był to ich drugi najgorszy mecz w tym sezonie.

Jeszcze na niespełna pięć minut przed końcem strata Bulldogs wynosiła tylko 2 oczka, ale Justise Winslow zdobył 7 kolejnych punktów dla Blue Devils, między innymi trafiając wielką trójkę, która jak się okazało przesądziła o losach meczu. Skrzydłowy Duke w całym spotkaniu uzbierał 16 punktów i 5 zbiórek, a swoją świetną grą zwłaszcza w drugiej części przyćmił gwiazdę numer jeden Jahlila Okafora (9 punktów, 8 zbiórek). Matt Jones dołożył 16 oczek od siebie, a Tyus Jones kolejne 15. Co ciekawe w spotkaniu punktowali tylko zawodnicy z pierwszej piątki Duke, co i tak nie przeszkodziło im w osiągnięciu zwycięstwa, a spory na to wpływ miały tylko 3 ich straty.

Przemek Karnowski przez problemy z przewinieniami (z dwa gwizdki były kontrowersyjne) na boisku spędził 26 minut notując 4 punkty, 5 zbiórek i 2 asysty, ale miał również 4 straty. Najwięcej, bo 16 oczek uzbierał Kyle Wiltjer, który jednak 13 z nich zdobył w pierwszej części gry i w kluczowych momentach brakowało jego punktów. Podobnie poniżej oczekiwań spisał się Kevin Pangos trafiając tylko 2 na 8 rzutów i notując 4 punkty oraz 0 asyst przy 3 stratach.

Tak naprawdę teraz możemy tylko gdybać, co by się mogło wydarzyć, ale chyba nie ma to większego sensu. Faktem jest, że Duke zagra w Final Four przeciwko Michigan State i dla Mike’a Krzyzewskiego będzie to 12. awans to tego etapu turnieju.

Statystyki