Fatalna seria Zags w końcu przerwana. Pięć lat musieli czekać fani Bulldgos aż ich drużyna przejdzie pierwszy tydzień turnieju i awansuje do Sweet 16. Tym razem obyło się jednak bez specjalnych trudności i za sprawą świetnej ofensywy pewnie pokonali swoich rywali. Ten mecz ponownie wlał w nas nadzieję, że Gonzaga może w tym sezonie osiągnąć coś więcej i awans do Final Four wcale nie jest aż tak odległy.
Wyraźnie lepiej w spotkanie weszli podopieczni Marka Few, szybko wychodząc na prowadzenie, a szalał zwłaszcza Kyle Wiltjer. Skrzydłowy Zags zdobył 10 z 18 pierwszych punktów drużyny, trafiając dwie trójki czy kończąc akcje wsadem po bardzo dobrym podaniu Przemka Karnowskiego. Później na parkiecie pojawił się Domantas Sabonis, który po słabszym meczu z North Dakota State tym razem ponownie pokazał nam próbkę swoich umiejętności, przyczyniając się do zwiększenia przewagi Bulldogs. Efektownie wyglądały zwłaszcza jego dwójkowe akcje z Przemkiem, który tego dnia świetnie dzielił się piłką notując w całym spotkaniu 4 asysty, 4 zbiórki i 9 punktów.
Do przerwy Gonzaga prowadziła 46:29, ale na początku drugiej odsłony 6 szybkich punktów zdobył dobrze dysponowany tego dnia Jarrod Uthoff (w sumie 20 punktów, 8 zbiórek) i przewaga nieco stopniała. Po 3 minutach bez punktu ze strony Zags ważną trójkę trafił Kevin Pangos (4/7 za trzy i 16 oczek) ponownie kierując swoich kolegów na właściwy tor. Od tego momentu wszystkie próby odrobienia strat ze strony Hawkeyes spotykały się z odpowiedzią Bulldogs, aż w końcu różnica punktów urosła do 20 oczek. Przez resztę spotkania wystarczyło więc już tylko kontrolować wynik, co też się stało i ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną 87:68.
Ten mecz potwierdził, że chyba żaden zespół nie ma tak wszechstronnego i zbilansowanego ataku, a skupienie defensywy tylko na dwóch ich graczach nie gwarantuje sukcesu, czego dowodem jest 18 punktów i 9 zbiórek z ławki Sabonisa. Kyle Wiltjer zaś po świetnym początku później kontynuował dobrą grę, w sumie notując 24 punkty trafiając 6/6 za 2 oraz 4/6 za 3.
W zespole Iowa 19 oczek uzbierał Aaron White, ale gra przeciwko podkoszowym rywali wyraźnie sprawiała mu problemy i nie udało mu się wpłynąć na wynik meczu.
Patrząc tylko na statystyki można by pomyśleć, że Przemek Karnowski zagrał słabe spotkanie, ale moim zdaniem wypadł dużo lepiej niż w pojedynku z North Dakota State. Tym razem jednak zamiast samemu zdobywać punkty uruchamiał kolegów, ściągając na siebie obronę i dobrze podając w tempo. W kolejnym meczu przyjdzie więc jego drużynie zmierzyć się z UCLA, a ozdobą meczu niech będzie pojedynek torunianina z Tony’m Parkerem (28 pkt, 12 zb z UAB).
Zresztą co ja tu będę pisał, skoro cały mecz można zobaczyć samemu. A warto. Może większych emocji nie było, ale dla takiej gry w ataku warto poświęcić swój czas:
Trzymam kciuki za Przemka, licze na poteznyh mecz przeciwko UCLA