Polub nas na facebooku:    
Najlepsi na parkiecie czy w tabelach? O strzelcach słów kilka.

Nie będę ukrywał, że całkiem sporo czasu w życiu poświęcam na analizę losów poszczególnych koszykarzy po karierze uniwersyteckiej. Chaotyczne przedstawianie Wam mojego researchu raczej nie miało sensu, więc postanowiłem znaleźć pewne wspólne mianowniki. Tymi mianownikami będą zestawienia statystyczne – najlepiej punktujący, najlepiej zbierający etc. Z oczywistych względów NCAA jest taką ligą, w której wszelkie całościowe rankingi mają charakter raczej stricte statystyczny, nie warunkują rzeczywistej hierarchii, ale prawdę mówiąc tym lepiej dla tego tekstu, bowiem opisywanie karier gwiazd NBA raczej nie miałoby większego sensu.

Tekst podzieliłem na dwie części. Pierwsza typowo opisowa, w której postanowiłem prześledzić losy karier liderów klasyfikacji strzelców w poszczególnych sezonach. Wydaje mi się, że podszedłem do tego zbyt szczegółowo, ale mimo wszystko zachęcam do przeczytania. Druga część to już analiza liczbowa losów zawodników, którzy uplasowali się w pierwszych dziesiątkach klasyfikacji strzelców w poszczególnych sezonach.

CZĘŚĆ I – SEZON PO SEZONIE

Postanowiłem zacząć od sezonu 01/02, kiedy to najlepszym strzelcem był freshman Jason Conley z VMI (nie, wówczas Keydets nie trenował jeszcze Duggar Baucom), który rzucał średnio ponad 29 punktów na mecz. Kolejne sezony na akademickich parkietach nie były już dla niego tak udane, jeżeli spojrzeć przez pryzmat samych liczb – w następnych rozgrywkach wykręcił 22 punkty na spotkanie, a później przeniósł się do Missouri, gdzie w seniorskim sezonie wywalczył pierwszą piątkę i notował 10 oczek na spotkanie. Po skończeniu uczelni Conley skierował swoje kroki do Europy (warto dodać, że miał już 24 lata – wskutek dysleksji miał problem z uzyskaniem odpowiednich wyników z SATu, przez co rozpoczął grę na uczelni dopiero w wieku 20 lat), gdzie rozpoczął obiecująco, będąc przez trzy lata czołowym graczem Telekomu Bonn, notując zawsze kilkanaście punktów na mecz, zdobył z tą drużyną wicemistrzostwo i był wybierany jako AllStar. Później zdobywał mistrzostwo Finlandii z klubem z Lahti, należąc do czołowych strzelców ligi (18PPG) oraz wspólnie z Trenem Meachamem (obecnie liga francuska) tworzył duet superstrzelców w austriackim Wels (15PPG; wybrany jako AllStar). Po roku w Austrii Conley wrócił do Finlandii, gdzie pozostał do dzisiaj, zaliczając tylko sezon przerwy (13/14), gdy grał w rumuńskiej Timisoarze – oczywiście znów nie zawiódł, dorzucając do dorobku ekipy średnio 12 punktów. Wracając do Finlandii – w rozgrywkach 12/13 był nawet drugim strzelcem ligi, notując 22 punkty na mecz, w pozostałych kręcąc się w okolicach 15 oczek.

Przez te już ponad 10 lat zawodowej kariery Conley wyrobił sobie markę solidnego, sporo punktującego skrzydłowego, który w słabszych ligach potrafi powalczyć także na tablicach – w ostatnich sezonach w Finlandii kręcił się w okolicach 8-9 zbiórek na spotkanie, a w sezonie 12/13 był nawet drugim zbierającym ligi. W tamtych rozgrywkach zaliczył także swój rekord punktowy na europejskich parkietach – 46 punktów. Obecnie Jason ma już niemal 35 lat i być może zagra jeszcze w kolejnych rozgrywkach ligi fińskiej. Warto też dodać, że na poziomie szkół średnich Conley grał w znanym high schoolu z Maryland – Montrose Christian, którego najsłynniejszym absolwentem jest Kevin Durant.

Tutaj możecie zobaczyć jak Jason grał w swoim najbardziej udanym sezonie na fińskich parkietach:


W sezonie 02/03 najlepszym strzelcem został guard Ruben Douglas z New Mexico. Znajdziecie też źródła, które jako króla strzelców określają Henry’ego Domercanta (Eastern Illinois), ale udało mi się wytropić przyczynę tego stanu rzeczy – ta niezgodność powstaje wskutek wliczenia spotkania z ekipą z DIV II, które w większości źródeł jest pomijane. Skupmy się więc na Douglasie. Po ukończeniu nikomu nieznanego high schoolu Bellarmine-Jefferson w Burbank w Kalifornii Douglas rozpoczął akademicką karierę w Arizonie. Po solidnym sezonie zdecydował się jednak na transfer do New Mexico, gdzie szybko stał się liderem zespołu, czego dowód dał w seniorskim sezonie, gdy notując 28 oczek na mecz został najlepszym strzelcem całej ligi. Świetna gra w całkiem mocnej konferencji MWC sprawiła, że już pierwszy kontrakt w Europie był całkiem niezły – grecki Panionis. Douglas został drugim strzelcem ligi, rzucając ponad 20 punktów na mecz, co zaowocowało kontraktem w lidze włoskiej w klubie z Bolonii. Ruben został także zaproszony na Ligę Letnią do Salt Lake City, gdzie zaprezentował się korzystnie, jednak żaden z klubów NBA nie wyraził nim zainteresowania. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze trzykrotnie, po kolejnych dobrych sezonach w Europie, jednak ostatecznie Dogulas nigdy nie pojawił się na parkietach najlepszej ligi świata.

Przejdźmy do sezonu we Włoszech. Douglas nie zawiódł. Zdobywając 13 punktów na mecz miał spory udział w mistrzostwie Włoch. Na podobnym poziomie zagrał także w 20 spotkaniach Euroligi. W kolejnych rozgrywkach grał w barwach rosyjskiego Dynama Moskwa, z którym zdobył puchar ULEB (obecny Eurocup) i został wybrany MVP meczu finałowego. W lidze rosyjskiej (czasy przed VTB) również nie zawodził, co zaowocowało kontraktem w najsilniejszej lidze Europy – hiszpańskiej ACB. Tam w barwach Pamesy Walencja rozegrał bardzo dobre dwa sezony, zawsze na poziomie dwucyfrowych zdobyczy punktowych, by w połowie trzeciego wrócić do Włoch – tym razem wylądował w rzymskiej Lottomaticę. Kolejny sezon to powrót do Hiszpanii – tym razem Cajasol Sevilla i znacznie mniejsza rola – kilkanaście minut w meczu, kilka punktów na spotkanie. To był w gruncie rzeczy ostatni poważny sezon Douglasa (rozegrał jeszcze pojedyncze spotkania w drugiej lidze tureckiej – sezon 11/12).

Douglas zaliczył także występ na mistrzostwach świata w 2006 roku, gdzie był liderem reprezentacji Panamy, która przegrała wszystkie spotkania. Mimo nieudanej przygody z reprezentacją Ruben może uznać swoją karierę za całkiem niezłą – gra w silnych ligach europejskich, sukcesy zarówno indywidualne, jak i drużynowe. Po powrocie do USA pracował z młodzieżą, a także jako analityk koszykówki akademickiej w telewizji NBC.

Tutaj możecie obejrzeć wątpliwej jakości urywki gry Douglasa z Hiszpanii:


W rozgrywkach 03/04 oraz 04/05 najlepszy okazał się Keydren „Kee-Kee” Clark. Rozgrywający Saint Peter’s był blisko triumfu także w sezonie 05/06. Podziw budzi przede wszystkim regularność z jaką Amerykanin punktował – przez cztery sezony swojej kariery w NCAA regularnie dorzucał do dorobku drużyny 25-27 punktów na mecz. Dobra, równa forma sprawiła, że Clark uzbierał aż 3058 punktów, dzięki czemu jest jednym z ośmiu graczy w historii NCAA, którzy przekroczyli granicę 3000 oczek. Gdy kończył karierę miał na koncie także najwięcej trafionych trójek w historii, ale wkrótce został wyprzedzony przez JJ Reddicka (który później został minięty przez Travisa Badera).

Podobnie jak w przypadku Douglasa dobre występy w NCAA sprawiły, że swój pierwszy zawodowy kontrakt Clark podpisał w Grecji. W barwach Egaleo zdobył tytuł króla strzelców, co zaowocowało – tu znowu na myśl przychodzi kariera Douglasa – kontraktem we Włoszech. W barwach Scavolini Kee-Kee notował 15 punktów na mecz, jednak na kolejne dwa sezony zdecydował się na powrót do Grecji, gdzie w barwach Arisu znów walczył o koronę króla strzelców – tym razem bezskutecznie, by w końcu rozegrać relatywnie słabszy drugi sezon (10 punktów na mecz). To sprawiło, że wylądował w drugoligowym klubie z Wenecji, który dzięki zdobywaniu ponad 18 punktów na mecz poprowadził do Lega A, gdzie rozegrał kolejne dwa lata na poziomie piętnastu oczek na mecz. Dobra gra sprawiła, że Dogulas trafił do półfinalistów poprzednich rozgrywek (12/13) z Varese. Clark wciąż grał dobrze (zarówno w lidze, jak i w Eurocupie), jednak ekipa z Varese nie załapała się do play-offów. Na rozgrywki 14/15 Keydren zakotwiczył we francuskim Nanterre, gdzie punktowo nie zawodził, ale włodarze liczyli także na to, że będzie kreował więcej szans dla kolegów. Gdy kontuzję wyleczył T.J. Campbell, to właśnie on przejął obowiązki pierwszego rozgrywającego, a Clark dokończył sezon w Nancy. Kolejne rozgrywki zakończone z dwucyfrowymi zdobyczami w niezłej lidze zwiastowały niezły kontrakt, jednak tym razem Kee-Kee wylądował w znacznie słabszej lidze – drugiej tureckiej. 31-letni koszykarz – co raczej zaskoczeniem nie jest – poradził sobie bardzo dobrze (ponad 17 punktów na mecz, a także – wreszcie – niemal 5 asyst na mecz).

Mam nadzieję, że w kolejnych rozgrywkach zobaczymy jeszcze Clarka na europejskich parkietach, a ściślej – w niezłej europejskiej lidze. Być może w zrobieniu większej kariery przeszkodził mu fakt, że kreowanie szans raczej nigdy nie było jego najmocniejszą stroną i momentami bywał to gracz zbyt jednowymiarowy. Z drugiej strony może pochwalić się skutecznością powyżej 40% za trzy przez wiele lat gry w wymagających ligach europejskich. Clark zaliczył także dwa epizody w Ligach Letnich, jednak realnych szans na grę w NBA nigdy nie miał.

Tutaj sporo grania Clarka z włoskich parkietów:


Sezon 05-06 przyniósł nowego króla strzelców. Został nim pewien szybko rozwijający się skrzydłowy z Gonzagi, znany później jako jeden z większych bustów w historii draftów – Adam Morrison. Zdobywając 28 punktów na mecz Morrison zaprowadził Gonzagę do Sweet Sixteen, co przykuło uwagę klubów NBA. Na Adama skusili się posiadający trzeci wybór włodarze Charlotte Bobcats. Inna sprawa, że tamten draft był jednym z najsłabszych w historii – w dziesiątce poszedł między innymi Patrick O’Bryant, który ostatnio grywał na Tajwanie.

Historię Morrisona doskonale znamy – jego pierwszy sezon w niektórych cyferkach może i wygląda dobrze, ale to z podkreśleniem słowa niektórych, bowiem już 38% z gry chwały mu nie przynosi. Potem przyszła kontuzja, która wykluczyła go z sezonu 07/08, aż w końcu w połowie kolejnych rozgrywek Bobcats oddali go do Lakers, gdzie po sezonie 09/10 zakończył przygodę z NBA. Zakończył ją z dwoma mistrzostwami i opinią gościa, który się nie myje, jak wspominał Jared Dudley.

Morrisona można było jeszcze spotkać w pojedynczych występach w Crvenie Zvezdzie i Besiktasie w sezonie 11/12, jednak to byłoby na tyle, jeśli chodzi o Morrisona-koszykarza. Adam ogłosił oficjalne zakończenie kariery w 2013 roku w wieku 29 lat, po czym wrócił na Gonzagę, gdzie dokończył studia, a w sezonie 14/15 pracował w sztabie Zags jako koordynator odpowiedzialny za nagrania wideo.

Łapcie migawkę z dobrych czasów Morrisona w Gonzadze:


Rozgrywki 06-07 i 07-08 to triumfy Reggiego Williamsa z VMI (tak, tym razem już za kadencji Baucoma), który w obu sezonach kręcił się wokół 28 punktów na mecz, a w seniorskim dokładał także niemal 10 zbiórek. Świetne wyniki strzeleckie skrzydłowego nie zaowocowały jednak wyborem w drafcie, tylko grą w lidze francuskiej w barwach Dijon, gdzie skończył sezon na poziomie 12.5 PPG i 5.3 RPG. Williams skusił swoją postawą Golden State Warriors, którzy zatrudnili go na kolejne rozgrywki. Co prawda pierwszy sezon w NBA zakończył z ledwie 24 spotkaniami, ale zaprezentował się w nich dobrze (ponad 15 punktów na mecz; inna sprawa, że GSW grali o nic), a dobrą formę przejawiał także w D-League, gdzie należał do ścisłej czołówki strzelców.

W kolejnych rozgrywkach był już ważnym elementem rotacji, grając w praktycznie wszystkich spotkaniach po 20 minut, dostarczając ponad 9 punktów. Jasne stało się jednak to, że Williams nie jest graczem, z którym można było wiązać większe nadzieje, chociażby ze względu na grę w defensywie. Sezon 11/12 zaczął nawet w hiszpańskim Laboral, ale ostatecznie wylądował w Charlotte, gdzie zdarzało mu się jeszcze grać całkiem sporo, ale już w kolejnych rozgrywkach jego rola zmalała. W sezonach 13/14 oraz 14/15 grywał w OKC i San Antonio, jednak częściej można go było zobaczyć w D-League. Po tym jak w kampanii 15/16 nie był już w stanie znaleźć zatrudnienia w NBA, postanowił w styczniu dołączyć do Avtodora Saratov grającego w VTB. Łącznie wystąpił w 19 spotkaniach, w których notował niemal 13 punktów na mecz.

W rozgrywkach 2008-2009 najlepszym strzelcem okazał się Stephen Curry z uczelni Davidson (28.6 PPG), ale chyba przyznacie, że nie ma co opisywać losów akurat tego koszykarza, prawda? Curry swój trzyletni pobyt na uczelni zakończył ze średnią powyżej 25 punktów na mecz, doprowadzając w jednym z sezonów Wildcats aż do Elite Eight, gdzie nieznacznie przegrali z późniejszymi mistrzami z Kansas.

W kolejnym sezonie najlepszy okazał się Aubrey Coleman z Houston (25.6 PPG), który dwa pierwsze lata spędził w Southwest Mississippi CC (JUCO). 193-centymetrowy guard poza regularnym punktowaniem wyróżniał się także ilością zbiórek – 7.4/mecz. Po skończeniu college’u Coleman nieźle prezentował się w Lidze Letniej, ale ostatecznie wylądował w D-League, gdzie nie zagrał porywającego sezonu. Zaliczył także przetarcie w Europie – najpierw w Turcji, a pod koniec sezonu we Włoszech, w obu przypadkach wypadając co najmniej pozytywnie (we Włoszech ponad 20 punktów na mecz). Dobra postawa właśnie w tych kilku spotkaniach sprawiła, że Coleman otrzymał kontrakt na sezon 11/12 w Bielli i zdecydowanie nie zawiódł, zostając drugim strzelcem Lega A. Rozgrywki 12/13 to kolejna walka o NBA – przeciętna gra w D-League, pojedyncze spotkania we Francji i w czeskim Nymburku. Kolejny sezon to powrót do Włoch, tym razem do Varese. Coleman zaczął z niezłymi cyferkami, ale grał na niskiej skuteczności, co sprawiło, że w trakcie rozgrywek przeniósł się do Finlandii, gdzie – jak nietrudno zgadnąć – brylował, notując powyżej 21 punktów na mecz. 14/15 – dobra gra w drugiej lidze tureckiej, ponad 20 punktów na mecz. Ubiegły sezon to kilka spotkań w Argentynie, kilka w Finlandii, ale suma sumarum ledwie 11 spotkań z przeciętnymi – zwłaszcza patrząc przez pryzmat oczekiwań – cyferkami.

Coleman ma 28 lat, także przed sobą jeszcze trochę grania. Podstawowe pytanie brzmi – na jakim poziomie? Był moment, w którym zapowiadało się, że może zrobić jakąś karierę w Europie, ale postanowił powalczyć o dostanie się do NBA poprzez D-League, a po powrocie na Stary Kontynent nie szło mu już tak, jak w czasach gry w Bielli.

Tutaj trochę higlightów:


Sezon 10/11 przyniósł tytuł superstrzelcowi z BYU Jimmerowi Fredette (niemal 29 punktów na mecz). Jimmer zrobił wówczas niesamowity hype wokół siebie, bijąc rekordy uczelni i zgarniając prestiżowe nagrody, między innymi trofea Woodena i Naismitha. To wszystko zapewniło mu wybór w pierwszej dziesiątce draftu przez Bucks, którzy jednak szybko oddali go do Sacramento. No i cóż – w gruncie rzeczy chyba nie ma sensu opisywać dalszych perypetii Jimmera w NBA, bowiem każdy zna je doskonale. Z roku na rok coraz mniejsza rola, aż w końcu D-League w ubiegłych rozgrywkach. Co dalej? Jimmer zagra w Chinach!

A tu akademicki rekord Jimmera – 52 punkty:


Przechodzimy do rozgrywek 11/12, w których najlepszy okazał się Reggie Hamilton z Oakland – 26,2 PPG. Transfer z uczelni UMKC (kampus University of Missouri w Kansas City) po studiach wylądował w Lega A, ale wkrótce został zwolniony (rzucał nieco ponad 8 punktów na mecz; słaba skuteczność za trzy) i trafił do Legadue Gold, czyli drugiej lidze włoskiej. Prezentował się w niej nieco lepiej, ale po rozegraniu kilku spotkań zdecydował się na powrót do Stanów, gdzie dokończył sezon w D-League. Tam też rozpoczął kolejne rozgrywki, jednak w lutym ponownie wyjechał do Europy, tym razem do… Polski, a konkretnie do Tarnobrzegu. Jego przygoda skończyła się bardzo szybko, już po 12 spotkaniach, w których wyróżniał się głównie niską skutecznością.

Kolejne ślady w Internecie to kluby z trzeciej ligi włoskiej (dla ścisłości – w sezonie 14/15 istniały Legadue Gold i Silver, ale Silver, w której występował Hamilton, należy traktować bardziej jako trzecią ligę, o czym świadczy fakt, że suma sumarum we właściwych PO o występy w Serie A walczyły same zespoły z Gold), ale nie jestem w stanie znaleźć żadnych cyferek dokumentujących te występy. Jeśli chodzi o ubiegły sezon (ale tylko drugą część), Internet sugeruje grę w Japonii w BJ League (dla mniej wtajemniczonych – w Japonii istnieje jeszcze NBL, która również ma status pierwszej ligi), ale troszkę powęszyłem z translatorem po stronie tej ligi i niestety nie mogę znaleźć żadnej dokumentacji tych występów. Być może wyjechał przed zagraniem jakiegokolwiek meczu.

Tutaj migawki z gry na uniwersytecie Oakland:


Zajrzyjmy teraz do tabel z sezonu12/13. Wówczas najlepszy okazał się Erick Green z Virginia Tech, który – co warto podkreślić – wykręcił 25 punktów na mecz grając w silnej konferencji ACC. To zaowocowało wyborem w drugiej rundzie draftu, jednak kolejnych rozgrywek Green nie zaczął na parkietach najmocniejszej ligi świata, tylko we Włoszech. W Sienie absolwent VT dostarczał 11 punktów na mecz, a po sezonie wrócił do USA, gdzie dobrze zaprezentował się w Lidze Letniej w barwach posiadających do niego prawa Denver Nuggets. Green znalazł się w rosterze Baryłek na sezon 14/15, ale zagrał tylko w 43 spotkaniach po średnio 9,5 minuty. Ze stanu Kolorado pozbyto się go na początku ubiegłego sezonu, później zahaczył się jeszcze w Utah, ale skończyło się tylko na epizodach. Wygląda na to, że jego kariera w NBA jest skończona. W zbliżających się rozgrywkach zagra w barwach Olympiakosu Pireus.

W kampanii 13/14 kolejny raz najlepszy okazał się gracz z silnej konferencji – Doug McDermott z Creighton (26,7 punktów na mecz). Skrzydłowy poszedł w drafcie z numerem 11, dzięki czemu kolejny sezon rozpoczął w barwach Byków z Chicago. Pierwsze przetarcie w najlepszej lidze świata nie było może jakoś szczególnie okazałe, ale włodarze Bulls zauważyli, że warto postawić na Douga. W kolejnych rozgrywkach absolwent Creighton stał się ważnym rezerwowym, notując 9,5 punktu na mecz. Co przyniesie kolejny sezon? Przekonamy się już niedługo, ale raczej należy spodziewać się dalszego rozwoju byłego najlepszego strzelca DIV I.

Ostatnim sezonem, który wezmę pod uwagę będą rozgrywki 14/15. Z 23 punktami na spotkanie najlepszy okazał się Tyler Harvey z uczelni Eastern Washington. Harvey po udanych rozgrywkach zdecydował się na opuszczenie uczelni przed seniorskim sezonem i zgłoszenie się do draftu. Strzelec Eagles został wybrany z 51. numerem przez Orlando Magic, jednak ubiegłe rozgrywki spędził w D-League, gdzie nie zaprezentował niczego szczególnego. Niczego ciekawego nie zaprezentował także w Lidze Letniej, więc podjął decyzję, że rozgrywki 16/17 spędzi we włoskim Torino.

Troszkę dobrej koszykówki od Tylera:


CZĘŚĆ II – SPÓJRZMY W LICZBY

Postanowiłem także podsumować temat w bardziej wymierny sposób, czyli liczbami. W tym celu zebrałem dane dotyczące zawodników, którzy znajdowali się w TOP 10 klasyfikacji strzelców w sezonach 01/02 – 10/11. Oczywiście liczba graczy nie będzie liczbą sezonów*10, bowiem często zdarzało się, że dany koszykarz pojawiał się więcej niż raz w TOP10. Zdecydowałem się na zakończenie na rozgrywkach 10/11, bowiem ciężko jest oceniać karierę, która dopiero się rozpoczyna (a czasami jeszcze się nie rozpoczęła – w końcu np. niektórzy koszykarze z TOP10 sezonu 14/15 jeszcze grają w NCAA). W zasadzie nawet w przypadku sezonu 10/11 czasami miałem sporo wątpliwości, ale ostatecznie myślę że dobrze oceniłem poszczególnych graczy i ten sezon jeszcze można było włączyć do zestawienia. Wiadomo, że czasami jest to troszkę ocena dotychczasowych osiągnięć, podczas gdy zawodnikowi jeszcze zostało sporo lat kariery, ale akurat w większości trafiłem na łatwe do oceny sytuacje.
Ustaliłem pięć kategorii:

NBA – prosta sprawa, czyli koszykarze, którzy po koledżu grali w NBA i wywalczyli w lidze jakąś tam pozycję/rozegrali sporo spotkań. Przykłady: Kevin Martin, J.J. Reddick, Rodney Stuckey;

NBA Epizod + Europa/Świat – tu oczywiście sklasyfikowałem koszykarzy, którzy grali w NBA, ale nie znaleźli tam miejsca na dłużej i można było ich oglądać także w innych ligach. Kategoria jest dość szeroka, bowiem obok zawodników, którzy pograli troszkę więcej w NBA, jak np. Mike Sweetney, są tutaj także takie nazwiska jak np. Lynn Greer, który grał tylko trochę w jednym sezonie. Po prostu chciałem w jakiś sposób wyróżnić graczy, którzy mimo wszystko byli w stanie dostać się do ligi od tych z kolejnej kategorii;

Mocna Europa – tu z kolei zaklasyfikowałem koszykarzy, którzy w NBA nie zagrali, ale kontynuowali karierę na dobrym poziomie w Europie. Zaznaczę, że mam tu na myśli tych, którzy potrafili na tym dobrym, europejskim poziomie grać na stałe, a nie zaliczyli jeden dobry sezon, jak np. Aubrey Coleman. Mamy tu np. Bo McCalebba, Jaycee Carrolla;

Słaba Europa/Świat/D-League – myślę że wszystko jasne. Po prostu koszykarze, którzy większą część kariery grali/grają w słabszych ligach. Przykłady? Jason Conley, Charron Fisher;

Epizody/poza pro – postanowiłem utworzyć tę kategorię już w trakcie analizy poszczególnych karier, bowiem znalazło się trzech graczy, którzy w zasadzie w ogóle nie grali jako pro. Zaznaczę, że generalnie byłem dość liberalny w ocenie, to znaczy nawet koszykarzy, którzy rozegrali ze trzy-cztery sezony bez problemu kwalifikowałem do którejś z powyższych kategorii (w ramach ciekawostki – sprawdźcie tego człowieka; po karierze zrobił nawet MBA), ale w przypadku tej trójki nie mogłem ich zaliczyć do żadnej z kategorii. Mowa tu o następujących koszykarzach:

– Rob Monroe – kiedyś w czołówce w sezonie 04/05 w barwach Quinnipiac, później udało mi się odnaleźć jedynie krótki epizod w lidze tureckiej;

– Gerald Brown – czołówka w sezonie 06/07 w barwach Loyola Maryland, później tylko epizod w Libanie;

– Andrew Gonzalez – czołówka w sezonie 10/11 w barwach Houston Baptist, później odnalazłem tylko jedno spotkanie rozegrane w D-League.

Oczywiście zawsze jest szansa, że coś przeoczyłem, ale szczerze mówiąc minimalna, bowiem jeśli coś miało miejsce, to jest to w Internecie!
Przejdźmy do rzeczy. Tak wygląda „rozkład karier”:

Jak widać mniej niż połowa koszykarzy zagrała kiedykolwiek w NBA. A tak po prawdzie – jak już wspominałem – kategoria „NBA Epizod + Europa/Świat” jest dość szeroka, więc znaleźli się tam gracze, którzy literalnie zaliczyli ledwie epizody, więc patrząc nieco bardziej rygorystycznie, wyznaczając jakieś minimum kwalifikacyjne (liczba gier, minut) wyglądałoby to jeszcze słabiej.

Bez zaskoczeń jeśli chodzi o pozycje. Dominują guardzi, szczególnie w przypadku koszykarzy grających w słabszych konferencjach. W ramach ciekawostki – jeśli chodzi o zawodników z najsilniejszych konferencji, a było ich 16, aż 8 grało na poziomie uniwersyteckim jako skrzydłowi.

Przejdźmy do analizy właśnie uwzględniając przynależność do konferencji. Do najsilniejszych zaliczyłem rzecz jasna ACC, Big 12, Big Ten, Big East (w starym wydaniu, bowiem zawodnicy z nowej i tak jeszcze się nie załapali), Pac-12 oraz SEC. Na półkę Mid-Major trafiły A-10, AAC, WCC, MWC, MVC oraz – w dużej mierze ze względu na dobrą przeszłość, bo w końcu o niej w dużej mierze mówimy – C-USA. Low-Major to rzecz jasna pozostała, lwia część konferencji.

W poniższej tabelce zaprezentowałem jak przebiegają losy karier zawodników z czołówki strzelców zależnie od tego z jakiej konferencji pochodzą. Wnioski są tutaj mało zaskakujące. Jeśli już zawodnik z najsilniejszej konferencji jest w stanie wykręcić taką średnią, że mieści się w pierwszej dziesiątce strzelców, to zwykle jest to naprawdę klasowy gracz, który gra później w NBA, ew. po niezbyt udanej przygodzie z NBA na wysokim poziomie w Europie. Z tego schematu wyłamał się w zasadzie tylko Devan Downey, który swego czasu zaliczył trzy świetne sezony w South Carolinie, ale w gronie profesjonalistów przepadł totalnie. Grał między innymi w Katarze, Rumunii i drugiej lidze tureckiej.

Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku najsłabszych konferencji. Najczęstszym kierunkiem okazują się słabsze ligi europejskiej, czasem jakaś totalna egzotyka. Do wyjątków zaliczają się między innymi Kevin Martin i C.J. McCollum.

Co ciekawe, to właśnie Big East jest najliczniej reprezentowaną konferencją. W czołówce jest także konferencja MAAC, która regularnie dostarcza Europie strzelców. Z najnowszej historii można przypomnieć chociażby Billy’ego Barona czy AJ’a Englisha.

Sześć uczelni było reprezentowanych przez dwóch zawodników w powyższych kalkulacjach. Były to – Providence, VMI, Niagara, Temple, Houston, Loyola MD.

WNIOSKI/PODSUMOWANIE

No i to by było na tyle. Wiem, że masa chaosu w tym tekście, bo pisałem go na sam-nie-wiem-ile-razy. Wnioski? Żadnych odkrywczych nie ma i doskonale o tym wiedziałem już przed napisaniem, ale mimo wszystko chciałem to przeanalizować. Przez te wszystkie lata przewinęło się wielu zawodników, którzy notowali świetne średnie punktowe, ale nie do końca potrafili przełożyć to na profesjonalną koszykówkę na wysokim poziomie. To oczywiście problem przede wszystkim guardów ze słabszych konferencji, chociaż też nie można uogólniać, bowiem Kevin Martin, J.J. Barea, Rodney Stukcey czy C.J. MCCollum mogliby się obrazić. Aha, jest jeszcze taki gość, który zwie się Steph Curry. Davidson rywalizowało wówczas w słabej konferencji Southern, więc tak też zaklasyfikowałem Stepha w swoim zestawieniu.

Ja mimo wszystko lubię pooglądać także te słabsze konferencje, bowiem nie wszystko kręci się wokół NBA i np. w Europie także gra wielu ciekawych graczy, a pochodzą oni przecież bardzo często właśnie z uczelni grających w tych słabszych konferencjach. Napięty harmonogram w najsilniejszych konferencjach nie sprzyja podglądaniu tych słabszych, ale bywają dni, gdy po prostu czołowe uczelnie nie grają – wówczas można rzucić okiem co słychać w tych nieco ciaśniejszych (chociaż nie zawsze) halach. Tam spotkania również mają swój klimat, są tak klasyczne rywalizacje jak Iona – Manhattan, Oakland – Detroit czy South Dakota State – North Dakota State.
Dajcie znać czy odpowiadają Wam tego typu teksty, piszcie uwagi – w komentarzach lub na moim twitterze.

Lehu
02.08.2016
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Informujemy, iż administratorem Twoich danych osobowych jest Krzysztof Kosidowski. Kontakt z administratorem: e-mail: kosi@collegehoops.pl
Podanie danych osobowych zawartych w formularzu jest dobrowolne. Jednocześnie przysługują Ci prawa dostępu do Twoich danych osobowych, ich sprostowania (aktualizacji) lub usunięcia, ograniczenia ich przetwarzania, przenoszenia, a także sprzeciwu wobec przetwarzania Twoich danych osobowych oraz niepodlegania zautomatyzowanemu podejmowaniu decyzji (profilowaniu). Masz także prawo wnieść skargę w związku z przetwarzaniem przez nas Twoich danych osobowych do organu nadzorczego. Twoje dane osobowe będą przetwarzane na podstawie art. 6 ust. 1 lit. B ogólnego rozporządzenia o ochronie danych osobowych z dnia 27.04.2016 w celu obsługi i realizacji usługi.
CollegeHoops.pl © 2018
strony internetowe Wałbrzych HM sp. z o.o.
www.hm.pl | hosting www.hostedby.pl