Czas na kolejną niespodziankę, którą będzie seria wpisów od studiującego w USA Tomka Pszenicznego. Zaproszenie jego do publikowania tekstów nie jest przypadkowe, bo Tomek miał okazje grać w orkiestrze swojej uczelni odpowiedzialnej między innymi za wspieranie drużyny koszykarskiej. Mam nadzieję, że wkrótce przekonamy się jak taki zespół funkcjonuje, a tymczasem zapraszam do przeczytania pierwszego wpisu, by lepiej zapoznać się z naszym bohaterem.
Bardzo chciałbym podziękować CollegeHoops.pl za nową i fajną propozycję, gdzie ja, jako student Uniwersytetu Drexel w Filadelfii, raz na jakiś czas spróbuję napisać parę słów o mojej uczelni oraz postawie drużyny koszykarskiej. Mam na imię Tomek i to będzie mój czwarty rok (z pięciu) na Uniwersytecie Drexel. Urodziłem się w Stanach i pochodzę z New Jersey. Obecnie, przez następne parę miesięcy, mieszkam w Waszyngtonie, gdzie odbywam staż, co nie przeszkodzi mi w czujnym śledzeniu drużyny z mojej uczelni. W ostatnich paru latach, należałem do orkiestry (tzw. „pep band”), która gra i rozwesela atmosferę na każdym meczu. To w sumie przez ten zespół i fakt, że musiałem chodzić na wszystkie mecze w moim pierwszym roku aż tak zainteresowałem się koszykówką uniwersytecką. Naprawdę bardzo łatwo się tym zarazić i odnaleźć ulubioną drużynę – polecam Drexel 😉
Nasza hala Daskalakis Athletic Center (DAC), jest najmniejszą halą w Colonial Athletic Association (CAA), która mieści około 2500 kibiców. Dzięki temu jednak oraz faktu, że trybuny dochodzą do samego parkietu, atmosfera jest zawsze głośna i niezwykle niewygodna dla przeciwników. Nie licząc ostatniego sezonu, bardzo rzadko zdarza się, by Drexel u siebie przegrywało. Niestety, rywale z City 6, czyli organizacji sześciu uniwersytetów w Filadelfii, obawiają się i wolą nie przyjeżdżać do nas na mecze, a zwłaszcza teraz, gdy mamy tak wspaniałą ekipę. Ze względów historycznych porażka z Drexel traktowana jest jako wielki wstyd, bo kilkaset lat temu program koszykarski Drexel był nieporównywalnie mały przy takich drużynach jak Penn lub Saint Joseph’s. Teraz są już inne czasy i Drexel ma szansę stanąć na najwyższym stopniu podium drużyn filadelfijskich. Pod warunkiem, że uda się uniknąć pecha z ostatniego sezonu, który mimo dużych oczekiwań, zakończył się niepowodzeniem.
Sezon 2012-13 miał być wymarzonym dla kibiców Drexel zwłaszcza, że straciliśmy tylko jednego zawodnika (Samme’go Givensa), który teraz gra profesjonalnie w Holandii. Na początku sezonu jednak Chris Fouch, jeden z najlepszych strzelców drużyny, doznał poważnej kontuzji i opuścił resztę rozgrywek. Był to zwiastun plagi kolejnych przeciwności w dalszej fazie sezonu, ale na szczęście organizacja NCAA pozwoliła mu zagrać 6 rok w drużynie. Z nowymi oczekiwaniami 9 listopada Drexel pierwszy mecz rozegra z UCLA, a następnie z Illinois State 12 listopada. Nie będą to łatwe mecze, ale wierzę w zwycięstwo. 🙂
Tyle na początek, a następnym razem postaram się napiszę więcej szczegółowo o Drexel i o „pep band”, który odpowiedzialny jest za oprawę muzyczną na meczach. Równie chętnie odpowiem na Wasze pytania. 🙂
„Ze względów historycznych porażka z Drexel traktowana jest jako wielki wstyd, bo kilkaset lat temu program koszykarski Drexel był nieporównywalnie mały przy takich drużynach jak Penn lub Saint Joseph’s.”
😉 Szczególnie u schyłku kultury Apaczów 😀