Faworyt: Oregon
Nie ma Troya Browna. Nie ma Elijah Browna. A pomimo tego, Ducks kadrowo są mocniejsi niźli rok, czy dwa temu. Dlaczego? Ponieważ Oregon stanął wręcz na równi z Duke w rekrutacji. Tym razem, poza transferami, Oregon wzmocnił się dwoma five-starami oraz dwoma four-starami, a także #8 centrem klasy. Dołączą oni do wracającego Paytona Pritcharda, który w tym sezonie może szczerze aspirować do pozostania POY. Jego kolegą w backcourcie został Ehab Amin, ofiara zbyt dużej ilości stypendiów w Nevadzie. To nie na nich będą jednak skierowane oczy fanów – wszyscy będą patrzeć na SF Louisa Kinga oraz, przede wszystkim, Bol Bola. Syn słynnego Manute Bola ma wszelkie predyspozycje, aby zdominować całą konferencję, ale także i ligę. A ławka? Trio froshów Miles Norris, Will Richardson oraz Francis Okoro zezwalają Ducks na wysoką oraz niską grę, w zależności od preferencji, oferując głębię składu. Nad tym wszystkim zaś czuwa Dana Altman, jeden z najlepszych trenerów w całej lidze. I w końcu dostał on potężną bron pod kosz.
Drużyny turniejowe: Oregon, UCLA, Washington
Oregon to jedyny pewny zespół tej konferencji. Po rozczarowującym sezonie do elity chce powrócić UCLA, obdarte z Aarona Holidaya oraz Thomasa Welsha, lecz z czekającymi na swoje 5 minut Jaylenem Handsem oraz Krisem Wilksem. Pierwszy więc raz od paru lat, Bruins mogą liczyć na swoich froshów dłużej niż przez rok. Wspomóc ich ma frosh Moses Brown, horrendalnie długi center oraz wracający po niesławnej kradzieży Cody Riley. Jeżeli na ławce odnajdą się pewne 2/3 opcje do rotacji, mówimy o drużynie turniejowej. Waszyngton z kolei wejdzie w sezon z identyczną piątką (a nawet szóstką) jak w minionym, przejściowym, sezonie i jedną z lepszych defensyw ligi. Mike Hopkins pomimo słabego początku, w ciągu sezonu skutecznie wylał fundamenty pod nową erę programu. Zawodnicy z wielką werwą zaakceptowali obronę strefową Hopkinsa, co poskutkowało powrotem Matisse’a Thybulle’a, Noah Dickersona oraz Jaylena Nowella, czyli po kolei – najlepszego obrońcy, króla pomalowanego oraz najlepszego strzelca Huskies. Przy słabości tegorocznego Pac-12, mają swoją szansę.
Czarny koń: Colorado
Podobnie jak Wazzu, Buffaloes są świeżo po sezonie przejściowym. Lecz oni, w podobieństwie do UCLA, będą opierać się w tym sezonie na duecie drugoroczniaków – guardzie McKinleyu Wrighcie IV oraz skrzydłowym Taylorze Beyu. Wright w tym momencie jest jednym z najbardziej intrygujących zawodników całej ligi, lecz Bey, jak i cali Buffs, to duży znak zapytania. Colorado to młody zespół, w którym aż kilka nazwisk możne jednocześnie odpalić, ale także zupełnie nie poradzić sobie z oczekiwaniami. Sufit na turniej, podłoga na środek Pac-12.
Trójka na POY:
Payton Pritchard, G, Oregon
Serce Oregonu i główny dyrygent ich poczynań. Nie ma problemu z usunięciem się w cień, kiedy w formie są koledzy z zespołu, lecz gdy Ducks potrzebują oddać decydujący rzut, Payton nie ma zahamowań. Dodajmy do tego fakt, iż Dana Altman chce zwiększyć ilość oddawanych przez niego trójek. Tytuł dla Oregonu niemal na pewno będzie równać się nagrodzie dla Pritcharda.
Jaylen Hands, G, UCLA
Nie ma już Holidaya, więc wszystkie obowiązki spadają na Handsa, który w pierwszym roku, delikatnie rzecz ujmując, rozczarowywał. Potencjał atletyczny, jak i umiejętności, są na miejscu, ale pora teraz to przekuć w produkcję. Wymówek już dla niego nie ma. Ale jeżeli spełni oczekiwania fanów, jego pretensje do nagrody będą o wiele większe niźli Pritcharda.
Jaylen Nowell, G, Washington
Waszyngton ma potężną obronę, lecz wciąż brakuje mu kogoś, kto wyrośnie na gwiazdę. Matisse Thybulle oraz Noah Dickerson to dobry wybór na drugą/trzecią opcję, lecz kiedy przyjdzie co do czego, nie są pewną opcją. Dickerson wielokrotnie ratował Huskies, ale jego ograniczenia nie pozwalały mu stać się pełnoprawną gwiazdą. Tutaj pojawia się Nowell, z jego 16 punktami na mecz w poprzednim sezonie. Jego pewna gra na półdystansie bardzo często ratowała Huskies, a teraz Mike Hopkins z radością obwieszcza jego progres zza łuku. Jeżeli jego drugi rok w lidze będzie tak samo owocny, jego nazwisko z automatu znajdzie się w konwersacji o nagrodę. Zwłaszcza, że Nowell bardzo szybko łapie niuanse strefy Hopkinsa i całościowo daje Waszyngtonowi więcej, aniżeli Markelle Fultz dwa lata temu.
Dodaj komentarz