Po zeszłorocznym dość przeciętnym sezonie zasadniczym drużyny Pac-12 zrobiły furorę w March Madness. Na pięć ekip, które wywalczyły miejsce w Big Dance tylko jedna nie zagrała w Sweet 16, a aż trzy znalazły się w finałowej ósemce. Czy to osiągnięcie uda się powtórzyć również w najbliższych rozgrywkach?
Kto zastąpi zeszłoroczne gwiazdy konferencji? Wprawdzie na kolejny rok pozostali Jaime Jaquez Jr., Johnny Juzang, Isaiah Mobley czy Marcus Bagley, ale poza nimi większość czołowych punktujących zakończyło swoją przygodę w NCAA, a najciekawsze prospekty zgłosiły się do Draftu. Dodatkowo tegoroczna klasa rekrutacyjna w Pac-12 nie imponuje (godni uwagi są głównie Peyton Watson i Harrison Ingram) i tylko ciekawe transfery mogą nieco podratować sytuacje – Quincy Guerrier, Boogie Ellis, De’Vion Harmon i Marreon Jackson. Mam jednak spore wątpliwości, czy będą to gracze przyciągający uwagę tzw. mediów krajowych.
Dwie zmiany trenerskie, których efekty możemy nie zauważyć w najbliższych rozgrywkach, ale powinny się opłacić na przestrzeni kilku lat. W Arizonie Seana Millera, który ostatnie sezony nie zaliczył do udanych zastąpił długoletni asystent w Gonzadze Tommy Lloyd. Wprawdzie nowy coach Wildcats pomimo ponad 20-letniego doświadczenia nigdy nie był głównym trenerem, ale tyle lat spędzonych u boku Marka Few na pewno nie poszły na marne. Natomiast w Utah Larry’rgo Krystkowiaka zmienił Craig Smith, który dla przeciętnego fana może nie jest zbyt rozpoznawalnym coachem, ale świetnie odbudował program Utah State i jeśli tylko da mu się czas podobnie powinien poradzić sobie z Runnin’ Utes.
UCLA – w większości przedsezonowych rankingów całej ligi sklasyfikowani na drugim miejscu, więc i w swojej konferencji muszą być faworytem. Śmiało można zadać pytanie, czy jakaś ekipa z Pac-12 będzie w stanie nawiązać z nimi walkę? Niemal wszyscy kluczowi gracze z poprzedniego sezonu pozostali na kolejny rok, skład udało się jeszcze wzmocnić kolejnymi utalentowanymi zawodnikami, a przecież mówimy o zespole, który ostatni Turniej NCAA zakończył w Final Four. Przynajmniej powtórka z tego roku powinna więc być formalnością, ale wątpliwości nie brakuje. Przede wszystkim na przestrzeni całych rozgrywek Bruins wcale nie wyglądali tak dobrze, jak w samym March Madness i są obawy, że teraz może być podobnie, a także jak zafunkcjonują przy nagromadzeniu tylu bardzo dobrych graczy. Czy trener Mick Cronin będzie w stanie to poukładać?
Oregon – najrówniej grająca drużyna w Pac-12 w ostatnich latach, a to wszystko za sprawą wciąż niedocenianego coacha Dana’ego Altmana, który nie tylko potrafi ściągać ciekawe prospekty ze szkół średnich, ale od lat świetnie korzysta z graczy sprowadzanych w ramach transferów. Nie inaczej mogło być więc w tym roku, choć tym razem główne role będą pełnić bardziej doświadczeni zawodnicy. Jeśli więc może ktoś zagrozić UCLA to właśnie Ducks. Zwłaszcza prowadzeni przez takiego trenera, który wielokrotnie udowadniał, że pomimo różnych luk w składzie (tym razem będzie to brak pewnego rozgrywającego) potrafi budować groźne ekipy.
Arizona – nowy trener, nowy system, sporo nowych nazwisk i kilka ciekawych transferów. W składzie jest wystarczająco talentu, by namieszać już w pierwszym sezonie pracy Lloyda, ale czy nowy coach będzie w stanie to poukładać tak szybko?
USC – strata Evana Mobley’a, który miał tak ogromny wpływ na grę po obu stronach parkietu nie będzie łatwa do zastąpienia, co wcale nie oznacza, że Trojans wyglądają źle pod koszem. Jeśli tylko trener Andy Enfield będzie w stanie lepiej ustawić atak, warto będzie ich oglądać.
Arizona State – choć pod względem talentu zeszłoroczny skład wyglądał dużo lepiej, to przez kontuzje i brak chemii w szatni nic wielkiego nie osiągnęli. W rezultacie dużo najważniejszych graczy opuściło Sun Devils i teraz o sile drużyny stanowić będą głównie nowi zawodnicy, co ostatecznie może mieć dobry wpływ na wyniki.
W sumie można, by tu wymienić pół składu UCLA, bo oprócz pełniących kluczowe role w poprzednim sezonie (Jaime Jaquez Jr., Johnny Juzang, Tyger Campbell), do drużyny dołączyli Peyton Watson z Top15 w swojej klasie oraz przechodzący z Rutgers – Myles Johnson, a nie można zapomnieć, że pod koszem jest jeszcze Cody Riley.
Po odejściu do Draftu swojego młodszego brata Evana kluczową role pod koszem w USC powinien przejąć Isaiah Mobley, a na obwodzie na odrodzenie liczy Boogie Ellis, który nie do końca był zadowolony ze swojej roli w Memphis.
Godny śledzenia i to także pod kątem Draftu będzie Marcus Bagley (młodszy brat Marvina grającego obecnie w Kings), któremu kontuzja w ostatnim sezonie uniemożliwiła pokazanie pełni talentu i w rezultacie w dużym stopniu przyczyniła się na powrót do Arizona State.
Warci uwagi mogą być też De’Vion Harmon i Quincy Guerrier z Oregon oraz Bennedict Mathurin z Arizony.
Dodaj komentarz