Jest w tym sezonie kilka znanych i fajnych ekip, które nie najlepiej wystartowały w non-conference games i zamiast poprawiać swoją grę z meczu na mecz wyglądała ona gorzej. Jednak wraz z rozpoczęciem sezonu zasadniczego wszystko zmieniło się o 180 stopni. Gra, bilans, wszystko. Chciałbym teraz pokazać wam te ekipy i krótko omówić różnice z początku sezonu a obecnej sytuacji.
Wichita State – Missouri Valley
Początek sezonu to nie był najlepszy okres dla Shockers. Zaliczyli najgorszy start sezonu od 5 lat. Do regular season przystępowali z przeciętnym bilansem sześciu zwycięstw i pięciu porażek. Porażki z Tulsą, USC czy Alabamą nie były planowane. Byli wysoko w rankingach i ocenach ekspertów jednak zawodzili. Wraz z rozpoczęciem rozgrywek wewnątrz Missouri Valley ich gra uległa znaczącej poprawie. Od 31 grudnia do 3 lutego wygrali 11 meczów z rzędu. Pierwszą porażkę w MVC zaliczyli dopiero w pojedynku z Illinois State. Na dzień dzisiejszy ich bilans to 15-2 i nic nie zapowiada, żeby ktokolwiek odebrałby im tytuł zwycięzców sezonu zasadniczego.
Wiodącą rolę podobnie zresztą jak w poprzednim sezonie odgrywa duet Fred VanVleet(12ppg) i Ron Baker(14.1ppg). Fred opuścił kilka spotkań z powodu kontuzji co również miało wpływ na kilka porażek w tym sezonie. Od postawy tej dwójki zależy to jak poradzą sobie w NCAA Tournament. Bo to, że ich tam zabraknie raczej nie wchodzi w grę.
Oprócz tej dwójki mają również szereg innych zawodników, którzy nieźle grają w drugiej części sezonu. Anton Grady, Markis McDuffie czy Zach Brown robią dobrą robotę.
Temple Owls – American
W American Conference od początku sezonu liczyły się dla mnie dwie ekipy i o nich głównie mówiłem w swoich wpisach. Jedna to SMU, którzy byli bardzo długo wśród niepokonanych drużyn i jedna z moich ulubionych drużyn w całej NCAA UConn Huskies. Pierwsi nie zawodzą i wciąż są na czele tabeli. Drudzy są w gronie realnych contenderów jednak ich gra i kontuzja Amidy Brimah nieco spowolniła rozwój tego teamu w tym sezonie. Dobra ale nie o tym miało być.
American w tym sezonie bardzo się wyrównało. Kilka porażek SMU i bilans 11-4 na początek pozwolił kilku ekipom na dogonienie Mustangów a przez jakiś czas liderowała ekipa Sów z uniwersytetu Temple. W całym sezonie ich bilans nie jest zbyt imponujący bo notują 17 zwycięstw i 10 porażek. W sezonie zasadniczym przegrali jednak tylko 4 razy i notują taki sam bilans jak SMU. Ogólnie końcówka sezonu będzie przypominała sytuację ubiegłoroczną z Big East. 6 drużyn dzieli tylko różnica dwóch zwycięstw. Sytuacja w tabeli jest płynna. Powinno się dziać.
W Temple nie ma gwiazd i zawodników, którzy wysoko stoją w mockach draftowych. Ich siłą jest drużyna i szeroki skład. Prym w tej ekipie wiodą Quenton DeCosey(15.9ppg) i Obi Enechlonyla(10.9ppg)
San Diego State – Mountain West
Podobnie jak Wichita State to najbardziej klarowny przykład zupełnej zmiany na lepsze wraz z rozpoczęciem sezonu regularnego. W non-conference games ich bilans i gra zupełnie nie pasował do potencjału jakim dysponują. Bilans 7-6 i kilka porażek nie przynosi im powodów do radości. Część z tych porażek jeszcze można zrozumieć jak z silną ekipą Kansas czy Utah. Jednak brak zwycięstw z Arkansas Little-Rock czy San Diego chluby im nie przynosi.
Od tego momentu kiedy ich bilans wynosił 7-6 wszystko się zmieniło. Po 15 meczach w MWC mają tylko jedną porażkę i są zdecydowanymi liderami w konferencji. Gra zespołu opiera się na trio: Hemsley(13.6ppg), Kell(12.2ppg), Shepard(10.8ppg). Oprócz tego mają kilku zawodników, którzy dostają solidne minuty i dobrze rokują jako zmiennicy i uzupełnienie składu. Wśród 5 takich graczy wyróżnia się Malik Pope( liczyłem na dużo większy rozwój tego chłopaka w tym sezonie. Ma potencjał na robienie dużych rzeczy w tym sporcie) i Zylan Cheatham.
Gonzaga – West Coast Conference
Do sezonu przystępowali jako jedna z czołowych ekip nie tylko WCC ale i NCAA. Jednak kontuzja Przemka Karnowskiego nie tylko zdefiniowała i postawiła pod znakiem zapytania dalszą karierę zawodnika(nie żeby nie wierzył, że wróci i dostanie się do NBA jednak przez kontuzję pleców i rehabilitację będzie to raczej później niż bez tego feralnego urazu) ale również cały sezon Gonzagi. Z trio Karn-Wiltjer-Sabonis pewnie przeszli by ponownie jak taran w WCC. Jednak brak tego co dawał Karnowski po bronionej desce i dużo słabszy obwód niż w poprzednim sezonie sprawił, że górka jaka jest przed nimi do przeskoczenia może być dużo wyższa niż rok czy dwa lata temu.
Oprócz BYU ich etatowego rywala do pierwszej lokaty urósł im kolejny rywal, który nota bene jako ostatni w 2012 pokonał Zags w turnieju WCC czyli Saint Mary’s Geals. W sezonie zasadniczym to oni dwukrotnie okazali się lepsi od ekipy ze Spokane i są liderami WCC z takim samym bilansem jak Gonzaga. Łącznie w 29 meczach przegrali już 7 razy. Dawno nie mieli takiego sezonu. A dzisiaj przed nimi kolejny wymagający rywali czyli Cougars.
Postawa Wiltjera w tym sezonie po raz kolejny pokazuje, że jest jedną z najlepszych strzelb w NCAA(obrona jednak jest słaba). Widać, że brak Karnowskiego pod koszem uwolnił dodatkowe minuty i przestrzeń dla Sabonisa, który w największym stopniu skorzystał na braku środkowego z Polski. Gra po 35 minut w meczu i zdobywa 17.3 punktu do czego dodaje prawie 12 zbiórek. Poniżej dwa ciekawe tweety od Gonzaga Guru
Domas Sabonis could be Gonzaga's #4 single-season & #10 career rebounder by year's end. 7 games of 16+ reb this yr! pic.twitter.com/TXteNyS5di
— Gonzaga Guru (@ZagsGuru) February 26, 2016
Domantas Sabonis sits atop many of Gonzaga's rebounding records of the Mark Few Era. Imagine if he stays another yr pic.twitter.com/x4YV65woHh
— Gonzaga Guru (@ZagsGuru) February 15, 2016
Sytuacja w WCC jest bardzo ciekawa. Oprócz Zags, BYU i Saint Mary’s dobry basket gra również ekipa Pepperdine. Mistrzostwo Gonzagi jest jednak bardzo mocno zagrożone. To będzie ciekawy turniej na zachodnim wybrzeżu.
Dodaj komentarz